Czułam się jakbym była na Wielkiej Krokwi. Emocje (przynajmniej moje), które tam przeżywałam były tak samo ogromne jak te w Zakopanem. Trybuny były zapełnione, flagi różnych krajów zostały uniesione w górę. Rozweseleni Rosjanie wyśpiewywali jakieś piosenki za każdym razem, gdy na belce zasiadał ich zawodnik; wokół oczywiście nie brakowało również polskich kibiców, no ale ja i Ewa miałyśmy chyba największą flagę z wszystkich, więc się rzucałyśmy w oczy. Ale nie o klimat mi chodzi. Chodziło mi o to, jak bardzo łomotało mi serce gdy słyszałam spikera zapowiadającego któregoś z Niemców, a ja miałam nadzieję, że to on zasiądzie wtedy na belce. Dziwne, bo nigdy nie sądziłam że która ze skoczni wyda mi się tak piękna jak ta w Zakopanem. A wtedy, gdy nie widziałam się z nim dwa tygodnie i jeszcze godzinę temu właśnie on jakby nigdy nic (a może jednak?) mnie przytulił. Tak zwyczajnie, a jednak tyle emocji to u mnie wywołało. I nawet sprawiło, że skocznia w Sochi była dla mnie tak piękna jak ta w Zakopanem!
- Boże, Ewa, kiedy ta druga seria? - jęknęłam, popijając z kubeczka łyk herbaty, teraz dla odmiany malinowej, a nie takiej mdłej, zupełnie bez smaku. Serce mi łomotało. Dopiero kiedy zauważyłam go niespełna godzinę temu w wiosce skoczków, kiedy przytulił mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić, tylko miałam wrażenie że stracę z wrażenia przytomność, zdałam sobie sprawę z tego, że byłam beznadziejnie zakochana. To śmieszne, że przez dwa tygodnie można w kimś zakochać się tak mocno. Przynajmniej mi się tak wydawało, że byłam w nim zakochana jak nikt inny w kimkolwiek. Może to nazywali pierwszą miłością?
- Powinna rozpocząć się za... - zerknęła tylko pospiesznie na zegarek. - Za siedem minut. Wytrzymasz bez patrzenia na swojego Andiego?
Zachichotała i dźgnęła mnie łokciem. Wypiłam herbatę do końca i dopchałam się do jakiegoś śmietnika, aby wyrzucić kubeczek. Nogi miałam jak z waty, a w głowie dudniła głośna muzyka i głos rosyjskiego spikera. Wróciłam szybko do Ewy, czując, jak słabiej mi się robi. W sumie to nigdy nie nadawałam się na takie imprezy. Zbyt duży huk, zbyt dużo ludzi - to nie działało na mnie jak leki uspokajające, a wręcz przeciwnie, zamiast uspokoić się tylko, to od razu chciałam zemdleć. Dowlokłam się do Ewci, po czym odetchnęłam głęboko.
- Kofler dziś dobrze skacze - powiedziałam tylko, po czym schowałam twarz w rękawiczkach, próbując ogrzać zmarznięte policzki. Zakręciło mi się w głowie, więc oparłam łokcie o barierkę. Ewa spojrzała na mnie tylko.
- Ty już lepiej nic nie mów, bo zdechniesz za chwilę. - westchnęła. - Wracamy do hotelu?
- No coś ty! - oburzyłam się nagle, po czym rzuciłam morderczy wzrok w jej stronę. Jak ona śmie w ogóle mi dawać taką propozycję? Andreas, Andi, Wellinger, Wellingerątko, Andre, mój Andi, moje kochanie (dobrze Milka, wystarczy) ma szansę na podium, bo w końcu jako piąty i to z taką formą może w drugiej serii wyczarować cuda, a ona mi tutaj o hotelu mówi? - Chyba cię coś...
Postukałam się w głowę, na co Ewa udała żartobliwie obrażoną przez chwilę, ale później postanowiłyśmy pójść po kolejną herbatę. Ewkę nawet zaczepiła jakaś fanka, góra trzynastoletnia, więc nie powinna być taka głupia, ale spytała się, kiedy 'odczepi się od Kamila', a kiedy ja się tylko śmiałam, nazwała mnie 'tanią lampucerą'. Wkróce jednak ją zgarnął tatuś, który namiętnie zaczął przepraszać nas za jego córkę, więc wybaczyłyśmy mu i jego niezbyt ogarniętej córeczce. Wzięłyśmy z automatu herbatę, po czym z powrotem wróciłyśmy na miejsca. Miałam wrażenie, że za chwilę naprawdę zemdleję albo zwymiotuję, bo nigdy nie byłam przyzwyczajona do takich głośnych imprez, mimo, że powinnam, ale wtedy te wszytkie emocje, które się we mnie tliły sprawiały, że czułam się jeszcze gorzej.
- Hofer, kurde, zarządzaj krótsze przerwy - szepnęłam, po czym wbiłam tępo wzrok w skocznię.
- Ewa... EWA! EWA! KURNA EWA, GEIGER SKACZE! - próbowałam przekrzyczeć głośną muzykę i spikera. Mdłości i zawroty głowy sprzed kilkudziesięciu minut zdawały się już zniknąć na dobre. Teraz w sumie już się wkręciłam w atmosferę do końca, skakałam razem z innymi kibicami, cykałam zdjęcia jak najęta, nowonarodzona. A myśl, że już za chwilę Andi usiądzie na belce, zrobi coś, co kocha, co daje mu radość, więc będzie szczęśliwy, co było dla mnie od jakiegoś czasu najważniejsze, podsycała tylko już buzujące we mnie emocje.
- No wiem - odkrzyknęła tylko. Stałyśmy nieco dalej siebie, tylko dlatego, bo między nas wcisnął się jakiś dziennikarz. Karl skoczył na dobrą odległość w sumie, bo 101,5 metra, ale wtedy nie skupiałam się na nim. Czekałam niecierpliwie, aż spiker wymówi to imię i nazwisko. Jego imię i nazwisko, dwa słowa które działały na moje serce jak balsam. Jezu, naprawdę tak mówię? Ja oszalałam.
Zmrużyłam oczy, po czym wbiłam wzrok gdzieś wysoko, tam, gdzie znajdowała się belka startowa. Mało co widziałam, ale modliłam się, aby wszystko było w porządku. Pewnie już kiedyś zdarzył się przypadek młodego debiutanta, który przez brak doświadczenia rozwalił się na skoczni... O nie, Amelio, co to to nie, takich myśli do siebie nie dopuszczamy. Wypuściłam powoli powietrze z płuc i kiedy usłyszałam spikera informującego o 'młodym, zadziwiającym debiutancie', serce prawie mi wyskoczyło z piersi. Gorąco mi się zrobiło, nogi znowu przybrały formę waty, a gardło wyschło zupełnie. Dopiero gdy Andreas ruszył po rozbiegu i niemiecka publiczność wydała z siebie krzyk, ja poszłam w ich ślady. Trzymałam kciuki tak mocno, że pobielały mi kłykcie; Andi odbił się mocno od progu, leciał wysoko nad bulą i zeskokiem, prowadząc narty spokojnie i w typowy dla siebie sposób, daleko od ciała. I leciał, leciał i leciał. Poczułam metaliczny smak w ustach, pięknie, Amelia, przegryzłaś sobie wargę do krwi. Jednak wtedy nie to się liczyło dla mnie najbardziej.
Wellinger wylądował na 103 metrze, czułam, jak dreszcz ekscytacji przechodzi po moich plecach. Zdawało mi się, że zastygłam w miejscu. I dopiero gdy niemiecka publiczność poderwała się do góry, radość zaczęła mnie rozpierać. Zaczęłam skakać ze szczęścia, chciałam podbiec do niego i przytulić go z całej siły, całego serca, całej miłości (to chyba już odpowiednie słowo)! Andi odpiął narty i wziął je do ręki, po czym zerknął w oczekiwaniu na elektroniczną tabliczkę, gdzie powinna pokazać się informacja o jego lokacie. Pierwszy! Andi posłał do kamery buziaka, a gdy schodził już z zeskoku, zerknął tylko na mnie i uśmiechnął się. Nogi mi zmiękły jeszcze bardziej, chciałam tak strasznie go przytulić i wykrzyczeć mu, jak bardzo się cieszę, ale wiedziałam, że nie mogę. A on tutaj jeszcze się do mnie uśmiecha. Istna świnia!
Niecierpliwie czekałam na skoki Bardala i Shimizu. Andersa uwielbiałam, bo niesamowicie sympatyczny był, jak z resztą inni norwedzy, ale wtedy życzyłam mu może nie fatalnego skoku, a po prostu wyniku nie tak dobrego, aby wyprzedził Andiego. Zaciskałam uparcie kciuki, aby jednak zepsuł swój skok, a gdy zobaczyłam, że skoczył o metr dalej niż Andreas, to aż mi się gorąco zrobiło. Czekałam i modliłam się, aby był drugi, więc gdy ujrzałam napis na tabliczce, odetchnęłam z ulgą. Tylko 0,4 różnicy! Andi nadal prowadził. Został tylko Shimizu, Freitag i Kofler; jeśli Japończyk zepsuje swój skok, Welli ma podium w kieszeni. Odetchnęłam głęboko, po czym zacisnęłam oczy i schowałam twarz w dłonie. Czekałam tylko na głos spikera, który ogłosi jego pozycję. Te wszystkie emocje już mnie wykańczały. Dzięki Bogu, Reruhi skoczył zaledwie na 100,5 metrów, więc nie miał jak wyprzedzić Andiego. Wolałam jednak poczekać na noty sędziów. Cholera wie, jakie dadzą mu noty. Modliłam się w duchu, aby jednak nie skończyło się to dobrze dla Japończyka, w końcu jego skok nie był aż tak dobry stylistycznie. W głowie słyszałam bicie mojego serca, mocne i szybkie. A gdy spiker tylko przysunął usta do mikrofonu, zamarłam. I odżyłam dopiero wtedy, gdy Ewa podbiegła do mnie i szarpnęła mnie entuzjastycznie za ramiona.
- Twój Andi ma podium! - wyszczerzyła się, po czym przytuliła się do mnie mocno. Jej słowa na początku do mnie nie dotarły, ale dopiero po chwili poczułam to samo uczucie jak wtedy, po jego skoku.
Reszta już się dla mnie nie liczyła. Czy będzie trzeci, czy drugi czy pierwszy, dla mnie i tak to będzie powód do radości. Dla niego pewnie również, no a jak. Ale wtedy byłam z niego tak dumna, że nie wiedziałam jak się nazywam nawet. Liczył się tylko on, jego pierwsze podium w karierze. Nie patrzyłam już, ile skoczył Freitag czy Kofi, wywnioskowałam to wszystko tylko po ich minach po ich próbach. A wygraną Koflera rozpoznałam po tym, gdy uniósł narty do góry, wydał z siebie okrzyk zwycięstwa i pocałował swoje narty. A niech mu się wiedzie, a co! I tak wtedy najbardziej cieszyło mnie to, że Welli ma podium. Trzecie miejsce, podium już dwa tygodnie po debiucie w Pucharze Świata. Uśmiech przykleił się na moje usta, kiedy wspomniałam chwilę na treningu w Lillehammer, kiedy go poznałam. Naiwne i głupie, że wtedy pomyślałam o tamtej a nie innej chwili. Ewa powiedziała, że lepiej byłoby, gdybyśmy już się zebrały, ale ja chciałam zostać na koronacji. Umówiłyśmy się, że ona wróci do hotelu, a ja zostanę i wrócę z chłopakami, więc ostatecznie zostałam tylko ja i grono dziennikarzy, reporterów, fotografów. Pogratulowałam Koflerowi, uścisnęliśmy się krótko i zaczęłam poszukiwać Andiego wzrokiem.
Dopiero gdy rozpoczęła się koronacja i wywołano jego nazwiska, zauważyłam go ponownie. Szeroki uśmiech widniał na jego ustach, machał do publiczności i reporterów, wchodząc na najniższy schodek podium. Wkrótce wywołano również Freitaga i Koflera oraz rozdano statuetki i kwiaty. Byłam wpatrzona w Andreasa z taką dumą, że aż poczułam się dziwnie. Widok przed oczami mi się na sekundę rozmazał i poczułam w końcu, jak oczy mi się załzawiły. Amelia, ty naprawdę będziesz płakać? Z takiej głupoty? Dla innych to głupie, ale dla zakochanej dziewczyny jego szczęście jest najważniejsze. Zasłoniłam usta dłonią, po czym zamrugałam kilka razy oczami, aby pozbyć się łez.
I dopiero kiedy zrobiono im już wspólne zdjęcie, gdy cała trójka zeszła już z podium, stało się coś, o czym marzyłam potajemnie od chwili gdy go poznałam.
Andi podbiegł do mnie, rzucając przedtem gdzie na bok narty, po czym, gdy dzieliły nas zaledwie centymetry, szepnął tylko: "Zawsze chciałem to zrobić" i ujął mocno moją twarz w dłonie, zaglądając mi głęboko w oczy. I chwilę później już jego usta spoczęły na moich wargach, sprawiając, że zupełnie zastygłam w miejscu. Usta Andreasa smakowały słodko, jakby mieszanka wanilii i malin, chciałam je smakować wiecznie; jego aksamitne wargi były idealnie dobrane do moich. Wplątałam moje drżące palce w jego włosy, po czym poczułam, jak ciepło mi się robi na sercu. Pierwszy raz w życiu czułam się tak niesamowicie, jakbym umiała latać ze szczęścia. Przysunęłam go blisko do siebie, tak, że czułam na klatce piersiowej jego szybkie bicie serca. Zakręciło mi się w głowie, gdy oderwał się ode mnie i spojrzał raz jeszcze w oczy.
- Nie wiem jeszcze, co do ciebie czuję- powiedział tylko cicho, po czym raz jeszcze musnął moje usta wargami. - Ale wiem, że na pewno coś innego, niż myślałem.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, lustrując szczegółowo jego perfekcyjną twarz.
- Ja chyba czuję to samo, wiesz? - uniosłam kąciki ust do góry, po czym wyciągnęłam z kieszeni kurtki małą karteczkę, którą już dawno miałam mu dać. Zabawne, że dopiero teraz daję mu swój numer telefonu. Wsunęłam ją do kieszeni jego kurtki, po czym wtuliłam twarz w jego szyję. Pachniał niesamowicie. Poczułam, jak jego ramiona otaczają mnie i przytulają do siebie mocno i stanowczo. Tamta chwila była niesamowita. Gdy odsunął się ode mnie, zaciągnęłam sie ostatni raz jego wyjątkowym zapachem i pocałowałam go w policzek. Odszedł szybko, ponieważ wołał go trener, ale ja nadal wodziłam wzrokiem za jego sylwetką, dopóki nie pomachał mi ostatecznie i potruchtał szybko do busu reprezentacji Niemiec.
No, Milka, wszystko się wywróciło do góry nogami na serio.
Czekałam na telefon, sms, cokolwiek od Andiego cały czas, który spędziłam jeszcze w Sochi. I nic.
Wyjechałam więc z Rosji nieco zawiedziona, aczkolwiek nadal beznadziejnie zauroczona. Zastanawiałam się tylko, czemu byłam taką idiotką i nie powiedziałam mu kocham cię? W końcu doszłam do wniosku, że już naprawdę go kocham, tak jak kocha się chłopaka, przyszłego męża, kogoś z kim chcesz spędzić przyszłość, ale nieee, ja musiałam się rumienić jak burak i tylko go przytulać. Chociaż z drugiej strony, skoro podbiegł do mnie i mnie pocałował, to chyba coś jest na rzeczy? Chyba, że Niemcy tak okazują koleżankom sympatię. Też miłe rozwiązanie, ale niestety, wtedy nie.
- Kamiiiiiś... - jęknęłam do telefonu, zakrywając usta i słuchawkę na tyle, by reszta nie słyszała naszej rozmowy. - Ja naprawdę wpadłam w paranoję...
- Wiesz, że pokazywali koronację w telewizji? - gorąco mi się zrobiło. Czyli nas prawdopodobnie było widać, tak? Fajnie! Super, rodzice, znajomi, szkoła, nauczyciele, wszyscy to widzieli, jak ich córka, koleżanka, uczennica całuje się z niemieckim skoczkiem narciarskim. - I wiesz, bardzo ładnie się do niego uśmiechałaś...
Wyobraziłam sobie minę Kamila. Pewnie unosił teraz brwi do góry z uśmieszkiem na ustach, a gdy się rozłączy będzie chichotał i śmiał się z tego, jak bardzo głupią ma młodszą siostrę.
- Boże, Kamil? Masz schizofrenię? To nie ja byłam... Ale... Ale... To nie ja byłam, nie? To on do mnie podbiegł... I... - głos mi się załamał, kiedy się zorientowałam że zaczynam mówić bez sensu. - Eee wiesz, muszę kończyć...
- No przecież widziałem, że to ty, i nie klej głupa. Cieszysz się pewnie, nie? - zaśmiał się do telefonu - Bardzo ładnie razem wyglądaliście! Spodziewaj się hejtów od jego fanek.
- Ja... Ja chyba naprawdę się w nim zakochałam - mruknęłam tępo, patrząc przez szybę autokaru. - Tak bardzo mocno. Wiesz, tak jak ty w Ewie, czy coś...
- Zaplanuję wam podróż poślubną - powiedział ze śmiechem.
- Mhm... Dobra, tak... Czekaj co? Kamil, głupku!
Zaśmiał się do telefonu po raz kolejny. W tle usłyszałam głos Piotrka, więc pewnie albo siedzieli w pokoju, albo szli na trening. Albowiem Kamilątko i Piter trenowali gdzieś, by złapać formę. Choć pewnie i tak bardziej leżeli w saunie i grzali tyłki o ciepłe łóżeczka, niż łapali tą swoją formę.
- Dobra, ja spadam już. Kocham cię, Amelka!
- Ja ciebie też, Starszy Bracie!
I rozłączył się. Ewa, która siedziała obok mnie, a właściwie smacznie spała, padła właśnie ofiarą Dawida i Krzyśka, którzy dorysowali jej wąsy. Śmiem wątpić, iż oni kiedykolwiek dorosną. Szkoda tylko, że mi się nie udzielił ich humor, bo stałam się zamiast tego tak śpiąca, że miałam ochotę zasnąć z głową opartą o szybę (czym naraziłabym się na wąsaty gniew Kubackiego i Miętusa). Wsadziłam więc tylko do uszu słuchawki, posłuchałam muzyki i wzięłam się za robienie moim iPhonem zdjęć naszym chłopakom. Uhhuhu, zapowiada się fangirling od strony dziesięcioletnich fanek skoków (może bardziej skoczków?). Nagle, gdy miałam świetne ujęcie na Maćka ciągnącego się za policzki z Krzyśkiem, mój telefon dał o sobie znać pod względem przychodzącego smsa. Sprawdziłam szybko, czy to jakiś znany numer czy też nie i poczułam rozrywającą radość, kiedy przeczytałam te słowa, które wywołały u mnie dosłownie palpitację serca:
"Już wiem. :) I na pewno zapamiętam to dzisiaj po koronacji. Za tydzień to samo? ;) -Andi"
Szybko zasłoniłam ekranik iPhone'a, po czym wystukałam drżącymi palcami:
"Może tak co tydzień?"
I kliknęłam szybko wyślij. Serce mi łomotało. Milka, ty naprawdę to wysłałaś? Zrobiłaś to? Ty idiotko, skończona debilko... Patrz, i teraz nie odpisuje przez minutę. A ostatnio odpisał prawie że od razu, a teraz... Coś ty narobiiiiłaa!
"Chciałbym tak codziennie, rano i wieczorem, całą dobę. Ich liebe dich :)"
Wytrzeszczyłam oczy. Poczułam, jak ciepło mi się robi na sercu, ale aby nie dać nikomu z otoczenia dać coś znać, uśmiechnęłam się tylko sama do siebie i schowałam pośpiesznie telefon do kieszeni bluzy.
Ich liebe dich.
Ich liebe dich auch.
A/N: CUKIER POWER! Przepraszam Was, ale kompletnie straciłam wenę i nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Wiedziałam tylko, że ma być cukier w postaci pocałunku i później już nie wiedziałam w sumie, a na nieco hmm 'dramatu' mam trochę pomysłów, ale nie wiem jak je zrealizować. ;d a wy jaki 'dramat' chcielibyście tu zobaczyc, żeby troche podkrecic atmosferke? ;)
Mam nadzieje, ze zyjecie i nie macie odruchu wymiotnego od tego przecukrzonego rozdzialu :c <3
Obiecuję, że w czwartek dam z siebie wszystko by dodac cos mniej cukierkowego.
Pozdrawiam! :***
Genialnie opisalas ten smak wanilii i truskawki. Wiec Andi jednak stracil ta swoją głowe dla Milki, no myślalam ze sie juz nie zdecyduje chłopak. W opowiadaniu jak w zyciu gdy juz zasmakujesz cukru trudno sie go.pozbyc. Ale teraz licze na jakis mocny dramat choc z drugiej strony zal mi ich rozdzielac. Moze jakis drugi watek z tragedia? A może którys ze skoczków wprosi sie pomiedzy tą dwójkę? W każdym razie licze na dobrą mocną niespodzianke:-D
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pozdrowiebia i duuuuzo weny twórczej... Czekam na czwartek niecierpliwie!!!
alez nie musisz się starac, żeby było mniej cukierkowo, bo mnie się to całkowicie podoba! Nie spodziewałam się w sumie takiego obrotu akcji. andi się zakochał, andi sie zakochał sialalala. <3
OdpowiedzUsuńJeśli naprawdę ktoś widział w telewizorze Milkę, to może jej coś dogadywac, ale nie sądzę, jakoby miało się tak stac. Nawet jeśli, to i tak chyba nic złego. W końcu liczy się szczęście młodych no nie?
I jak ja naprawdę nie lubię, kiedy ktoś mówi po niemiecku to jednak to "ich liebe dich" jest strasznie melodyjne i jedyne w swoim rodzaju <3
biedna Ewa, pewnie tęskni za Kamilem, a tutaj jeszcze ją reszta chłopaków maltretuje </3
a tak na serio co do tego "dramatu" - to nie wiem. Może jakaś katastrofa? no nie wiem.... wypadek samochodowy? Milka znajdzie drugiego adoratora?
Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny ;) !
o jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeejku jejku jejku :3 cukrzysz, oj cukrzysz :D ale to dobrze, bo smutno będzie się czytało dramaty Milki i Welliego.. Nieładnie tak kamerzysto, nieładnie, żeby kamerować skoczka całującego się z.. no właśnie kim dla niego jest obecnie Milka ? :D a ta rozmowa z Kamilem ? świetne ! Nie chcę Ci podsyłać żadnych pomysłów na dramaty, bo ich nie chcę ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny i do następnego ;] [welliever]
W żadnym wypadku nie przeszkadza nam tyle miłości, ile wlałaś do tego rozdziału :P Od czasu do czasu można sobie pozwolić na czułości ^^ Już czekam na rozwój akcji, a Maciek? Myślałam, że on tak łatwo nie odda swojej przyjaciółki? Żadnej reakcji :C
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego :))